W piątek jechałam odwiedzić moja babcię i postanowiłam, że oprócz standardowych kosmetyków, upiekę jej ciasta na Wielkanoc. Ale nie byle jakie - mazurek i babka. Łatwy przepis na mazurka znalazłam u Ani. Szybki i prosty. A co najważniejsze - smaczny. U mnie dodatkowo polany czekoladą. No i w foremce do transportu, bo musiał przejechać 250km w jedną stronę. Poza tym foremkę zostawiam i idzie do kosza. A z naczyniami jest problem. Zresztą same wiecie jak odnosimy lub nam odnoszą talerzyki.
Z babką miałam problem, bo nie mam foremki. Więc postanowiłam, że będzie to ciasto cytrynowe z jagodami. Taki owocowy powiew wiosny. Znalazłam fajny przepis w internecie i zabrałam się do pracy. Gdy zaczęłam dorzucać jagody do ciasta, podświadomie wiedziałam, że będzie zakalec. Za dużo owoców, w stosunku do konsystencji ciasta. No ale upiekłam. Odczekalam, ale już wiedziałam, że zbyt dużo upadło i będzie zakalec. Jak wyglądało, zobaczycie poniżej. Także babcia dostała tylko mazurka, ale i tak się ucieszyła.
Natomiast wczoraj postanowiłam, że coś muszę zrobić z tym ciastem. Nie ma u mnie zakalcożerców, a wyrzucać nie chciałam. Przeszukałam internet i praktycznie wszędzie jest rada z żeby z zakalca zrobić bajaderki. Wszystko fajnie, ale moje ciasto jest cytrynowe i ma w sobie mnóstwo jagód...
Poszłam w inną stronę. Zmieliłam moje gumowate ciasto owocowe. Zrobiło się fioletowe i bardzo mokre. Mogłam z niego lepić.
I wtedy przyszło olśnienie. Mój produkt przypominał masę makową. I tak postanowiłam go potraktować. Ubiłam dwa białka na sztywno z cukrem i dodałam do mojej fioletowej masy. Zapiekłam i wyciągnęłam do ostudzenia. Wyszedł sztywny, kwaśno-slodki spód. Na to dałam krem budyniowy z tego przepisu, a potem polewę z jogurtu i białej czekolady z tego przepisu. Chciałam przełamać słodkość kremu budyniowego i doszłam do wniosku, że właśnie posmak jogurtu będzie najlepszy. Poza tym biała czekolada i jogurt świetnie też korespondują z owocowym dołem.
Całość posypałam świąteczną posypką i wygląda super. Okazało się, że wyszło pysznie.
Oczywiście mam jeszcze dwie foremki tego owocowego zakalca i już wiem, że zmielę go i zrobię z niego farsz do ciasta drożdżowego. Także za parę dni post zaktualizuje o ciasto drożdżowe z zakalcowym farszem 😁
Wesołych Świąt Wielkiej Nocy.
OdpowiedzUsuńA pomysł na zakalec - a raczej na ratunek świetny.
pomysł na zakalec kilka razy miałam podobny xd
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że w taki sposób można wykorzystać zakalca. Zapamiętam na przyszłość.
OdpowiedzUsuńależ smakowitości, pyszotka!
OdpowiedzUsuńCiekawe wykorzystanie❤
OdpowiedzUsuńale super pomysł :)
OdpowiedzUsuńja się oduczyłam dawać dużo owoców do ciasta, bo zawsze mam zakalec. Wolę dołożyć na talerzyk obok :) Można też owoce obtoczyć w mące:)