piątek, 25 lutego 2022

Organic shop mus do ciała Truskawkowy jogurt

Wszyscy znajomi/rodzina/współpracownicy wiedzą, że kocham kosmetyki, więc właśnie to dostaję w prezencie :)

No i tak trafił do mnie ten mus z Organic shop. Nie jestem fanką zapachu truskawek w kosmetykach, ale nie skreśliłam tego kosmetyku na wstępie, z nadzieją, że te truskawki będą pachnieć jak prawdziwe truskawki.

Nic bardziej mylnego. Po uchyleniu wieczka aromat truskawek jest mało wyczuwalny. Na skórze prawie w ogóle. Zapach jaki tu poczujemy to głównie zapach kosmetyczno-mleczny. Kojarzy mi się z zapachem mleczka do demakijażu.

Kosmetyk jest konsystencji jogurtu. Koło musu to nawet nie leżał. I tu poruszę od razu kwestię opakowania. Gdyby to był mus, to faktycznie pudełko z miękkiego plastiku miałoby sens. Natomiast gdy kosmetyk jest lejący, to jest to zdecydowanie nieporozumienie.

No i działanie. Gdy go nałożymy za dużo, to się poprostu maże zostawiając na skórze nieestetyczne smugi. Lepiej go nałożyć mniej niż więcej. Czuję się nim wręcz oblepiona, dopóki się nie wchłonie. A jednak chwili potrzebuje na to wchłonięcie. Długotrwałego nawilżenia brak. Gdy wysmaruję się nim rano, to wieczorem nakładam coś innego, bo moja skóra czuje niedosyt.

Nie wiem, czy tylko ten konkretny zapach jest taki beznadziejny, czy inne też są takie słabe? Na pewno nie kupię żadnego mazidła do ciała z Oragnic shop. Nie jestem w stanie nawet tego przemęczyć. A po ilości na zdjęciach zobaczycie, że naprawdę użyłam go kilka razy i zdążyłam znienawidzić. Mam jeszcze z tej marki peeling cukrowy. Już czeka w kolejce do użycia.


środa, 23 lutego 2022

Avon Anew ampułki odmładzająca kuracja do twarzy protinol

Kupiłam te ampułki w jakiejś super promocji. Teraz już nawet nie pamiętam ile za nie zapłaciłam. Leżały rok i w tym czasie zebrały mnóstwo pozytywnych opinii wśród moich koleżanek i w internecie. Byłam ich bardzo ciekawa, a jednocześnie bałam się wielkiej skuchy. Ja naprawdę lubię kosmetyki Avonu i nie chciałam powiedzieć, że znowu dałam się nabrać...


Namyśliłam się, żeby ich użyć teraz w lutym. Mamy za sobą kilka miesięcy ciemnych i ponurych. Nie wiem jak u was, ale moja skóra jest blada, wysuszona i bez energii. Lubię wczesną wiosną stosować produkty z witaminą C. Ale tym razem takiego nie mam, więc padło na ampułki z Avonu. U mnie całe opakowanie i próbka dołączona do styczniowego katalogu.

Zapakowane są bardzo bezpiecznie. Przeżyły dwie przeprowadzki, więc łatwo nie miały. 

W ampułce odłamuje się górną część, a zawartość na skórę. I tu mogę się przyczepić. Chyba wolałabym, żeby te ampułki były szklane jak w Vichy. Niestety, ale według mnie, plastik psuje ten cały luksusowy sznyt.

Zawartość ampułki starczała mi na dwa razy, więc wieczorem otwierałam i rano miałam na drugi raz. Płyn szybko zastyga otwarty, więc tu polecam ampułki zamykać. Jak? Oberwaną końcówkę wsadzamy do góry nogami jak korek. Pięknieciem do góry.

Płyn z ampułki szybko się wchłania, ale zostawia skórę nawilżoną. Nic się nie lepi.

Efekty? Tak! Skóra ujednoliciła się i rozpromieniła. Zaczerwienienia na policzkach zdecydowanie zbladły. Odczuwałam nawilżenie i ujedrnienie skóry. I tak też ona wyglądała. Pory się zmniejszyły i skóra jest gładka w dotyku. Nawet mogę powiedzieć, że wydaje mi się, że delikatnie mniej pomarszczona jestem. Ale to chyba bardziej efekt porządnego nawilżenia i ujędrnienia skóry. Nic mnie nie zapchało i w czasie stosowania kuracji nic mi nie wyskoczyło. Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że rozjaśniły się wszystkie ciemne plamy po pryszczach.

Jestem mocno zaskoczona i jednocześnie zachwycona efektem. Na pewno kupię kolejne opakowania!

wtorek, 22 lutego 2022

Hidrofugal Classic antyperspirant w kulce roll-on

Dziś o moim ukochanym antyperspirancie. Długo się szukaliśmy.

Gdy byłam nastolatką telewizja bombardowała reklamami Lasy Speed Stick. I to był mój pierwszy dezodorant. Potem były spraye Fa - dosłownie miliony wersji zapachowych. I pamiętam to sprawdzanie zapachu przez psikanie do korka 🙈 Przewinęło się u mnie jeszcze Dove, Nivea i oczywiście Rexona. Potem przyszła moda na blokery czyli Ziaja, Etiaxil, chyba Vichy i jeszcze kilka innych, których już nawet nie pamiętam. No i boom na kosmetyki naturalne. Na pewno było coś z Alterry i ałun. Potem były antyperspiranty w kremie. Nie pamiętam czyje. Gdzieś jeszcze przewinął się Garnier Mineral. Aż pojawił się on...


Stał tak ładnie w rządku razem ze swoimi, na papierowym standzie w drogerii. Pomacałam, przeczytałam ulotkę i pomachałam mu na do widzenia. Drogi. Za drogi. Ale po jakimś czasie była promocja, więc wtedy bez wachania zagarnęłam jednego tylko dla siebie 😁

I pokochałam od razu. Mój Hidrofugal w kulce, biały, z czerwono-granatowa naklejką.

Od antyperspirantu wymagam kilku rzeczy. Przede wszystkim nie mogłam mieć mokrych pach ze względu na pracę. Zero zapachu. Bez podrażnień, bez wysuszenia skóry, bez osypywania się i brudzenia ubrań. Dużo, ale według mnie taki powinien właśnie być antyperspirant.

Ale mój ulubieniec nie jest bez wad. Nakładam go zaraz po kąpieli, bo potrzebuje chwili, żeby się wchłonąć. A jak jest mokry to brudzi ubrania. Widać to niestety na delikatnych tkaninach.
Potrafi też przesuszyć skórę. Dlatego gdy nie muszę, używam czegoś innego - delikatniejszego. Najczęściej w kremie.

W rodzinie Hidrofugal są inne. Wypróbowałam kulkę z miętową metką i przezroczystym płynem (według mnie słabszy) oraz spray z czerwoną naklejką (jeszcze słabszy).

Na dzień dzisiejszy jest to mój ukochany antyperspirant 🥰 zdecydowanie polecam wypróbować.


Ciekawosta: jest to produkt koncernu Nivea. Dziś sprawdziłam i się zdziwiłam 😳

środa, 16 lutego 2022

Avon nawilżająca szminka w płynie Lip Paint

Nie lubię jak nie ma próbek. Wtedy zamawiam na podstawie zdjęć z katalogu. I rzadko kiedy dobrze trafiam.


Wybrałam odcień Velvet Hibiscus. W katalogu to ciemny, brudny róż.




Na ustach to ceglasty brąz. Rozbieżność kolorystyczna dość spora. Nie noszę takich odcieni, więc wiem, że pomadka idzie w świat.


Pomadka jest w opanowaniu jak błyszczyk i do aplikacji jest też klasyczny aplikator jak w błyszczykach. Nie do końca się to sprawdza. Pomadka jest dosyć gęsta i często na aplikatorze wydobywa się jej zbyt dużo. Potem jest problem z rozprowadzeniem tego ładnie ma ustach.

Ma bardzo dobre krycie, nie lubi błędów. Niestety migruje na zęby przez swoją kremową konsystencję. Na ustach jest przyjemnie matowa, ale nie sprawia wrażenia kredowej. Bardzo naturalny i elegancki efekt.

Niestety nie zastyga ani w żaden inny sposób się nie utrwala. Zostaje na szklankach, rozmazuje się i dosyć szybko zjada. Jest tak nie trwała, że do demakijażu wystarczy sucha chusteczka higieniczna.




Ale ładnie nawilża i nie podkreśla skórek.

Jednak pomimo wszystkich plusów, jak można zrobić i sprzedawać pomadkę, której trwałość jest żadna?

Dwie dychy wyrzucone do kosza 😒



poniedziałek, 14 lutego 2022

Walentynki, czyli Lancome

 Czym dla was są Walentynki? Dla mnie totalnie niczym. Jest to dzień, w którym wypominam mężowi, że inne żony dostają prezenty od mężów, a ja nie. No i naciągam go na coś 😁

W tym roku jest to zestaw świąteczny z Lancome w różowym kuferku. Aktualnie można kupić go na przecenie i wychodzi naprawdę rozsądnie, jeśli weźmiemy pod uwagę że mamy w środku pełnowymiarowy tusz, paletę cieni, dwie pomadki i pełnowymiarową butelkę serum. Do tego oczywiście mnóstwo miniaturek, choć wcale nie takich małych. No i kuferek.

A to moje cudo!


Miniatura La Vie Est Belle - kojarzę go głównie jako ukochany zapach Turkusowej. Nie jest to moja bajka. Intensywny, długotrwały, ale jest w nim coś, od czego boli mnie głowa. Miniatura trafi do mojej mamy.

Miniatury kremów, toniku i płynu do demakijażu - wszystkie ich najlepsze produkty. Będę testować i podzielę się wrażeniami.

Tusz Hypnose - kupiłam kiedyś mamie na prezent. Była zachwycona. Teraz czas na mnie.

Paleta cieni Glimmering Star - spektakularna. Złote brązy i ciemne róże. Ale ja już nie bawię się w malowanie powiek, więc nawet nie będzie swatchy. Od razu idą w świat. Choć przyznam, że z wielkim żalem.


Matowe pomadki - to dwa odcienie klasycznej czerwieni, tylko ja nie noszę czerwieni na ustach. Tu Adoration i Orange Sanguine.  Postanowiłam, że idą w świat, a ja kupię kolor stworzony dla mnie.

No i sama kosmetyczka/kuferek. Starannie wykonana w kolorze ciemnego różu. U mnie trafi do łazienki na parterze i będą w niej leki. Tymczasowo, dopóki nie kupimy brakującej tam szafki.

Jestem naprawdę zachwycona. Bardzo jasno sprecyzowałam co bym chciała. A mąż do końca mnie podpuszczał, że nic mi nie kupi, bo nie mamy kasy. Ale radość przy odpakowaniu wielka. Na razie pełen zachwyt!

niedziela, 13 lutego 2022

Eveline Facemed+ peeling enzymatyczny gommage ananas

 Uwielbiam peelingi enzymatyczne. W ogóle uwielbiam peelingi. A jeszcze jak mają piękne zapachy... Wtedy uwielbiam je bardziej 😁

Skusiłam się na promocji na peeling z Eveline ze względu na mało spotykany zapach anansa.

Energetyczny żółty kolor opakowania i miękka tubka. Otwarcie z klikiem, ale takie przyjemne. Łatwo się otwiera, bez łamania paznokci.

Sam peeling jest również koloru żółtego i pachnie ananasem. Ale nie owocem a galaretką z cukierków w czekoladzie. Nie jest to zapach brzydki, ale też szału nie robi. Po prostu sztuczny. Problem polega na tym, że jest zbyt intensywny.

Peeling powinno nałożyć się na suchą skórę, masować twarz i potem spłukać. Szczerze powiem, że mam z tym problem. Zawsze odpalam prysznic, żeby zleciała zimna woda. Dopiero potem wchodzę i od razu pod cieplutką wodę. I wtedy nakładam kolejne kosmetyki, w tym żele do twarzy i peelingi. I jestem zła, że znowu zapomniałam zostawić suchą buzię i używam czegoś innego. Bo niestety peeling ten nałożony na mokrą/wilgotną skórę w ogóle nie działa.

Zacznę od tego, że wylewam go na palce i rozsmarowuję, bo jest dość rzadki i inaczej by spłynął. Potem masaż twarzy, a w trakcie pod palcami pojawiają się takie roleczki jak przy ścieraniu gumką. No i spłukuję.

Efekt? Znikomy. Może skóra jest trochę gładsza. Ale niezbyt dużo. I nic poza tym. Nie czuję, że jest jakoś znacząco oczyszczona czy odświeżona. Po użyciu czuję chłodzenie albo szczypanie. Takie dziwne uczucie jak w pomadkach z miętą pieprzową. Niezbyt fajne.

Chciałabym, żeby się skończył i żebym mogła wyrzucić już pustą tubkę.

Według mnie to była czysta strata pieniędzy....

piątek, 11 lutego 2022

Avon szminka z serum Luxe

 Uwielbiam szminki z Avonu. Mam ich mnóstwo i pewnie jeszcze nie jedną kupię.

W zeszłym roku jako nowość weszły do oferty szminki z serum z serii Luxe. Zamówiłam w listopadzie u mojej konsultantki próbki i postanowiłam, że czas wybrać kolory :)

Patrząc na wzornik z katalogu zastanawiałam się nad:

- Reviving Mauve lub Renewing Rose (ciemniejsze, neutralne odcienie)

- Perky Peony lub Exhilarating Magenta (coś z pazurem)

- Blossoming Pink (taki nudziak na co dzień)

Po pierwszych swatchach na ręce chyba najbardziej mi się podoba Renewing Rose. Zastanawiam się też na Blossoming Pink, ale martwię się czy nie będzie za jasny.

Poniżej zdjęcia z mojego testowania poszczegolnych kolorów:

AWEKNING CORAL


Taka koralowa pomarańczka. Mocno kryjąca i kremowa. Nie mój kolor. Szybko znika z ust.

REVITALIZING ROUGE


Karminowa czerwień. Kremowa, dobrze napigmentowana i elegancka. Nie wybacza błędów. Po starciu usta są zabarwione. Ma w sobie taki delikatny pyłek. Dodaje on blasku, ale się nie świeci. Pomadka lubi odbijać się na zębach.

REVIVING MAUVE


Średni róż. Delikatnie transparenta, czyli nie jest kryjąca. Równomiernie się rozkłada pigment na ustach. Wygląda bardzo naturalnie.

ESSENTIAL MOCHA


Przepiękny brąz. U mnie brąz z różowymi tonami. Idealnie neutralny kolor. I tak jak nie lubię brązów, tak ten jest piękny. Pomadka jest transparentna, czyli nie ma mocnej pigmentacji. Kolor rozprowadza się równomiernie na ustach.

RENEWING ROSE


Średni róż, początkowo w chłodnej tonacji. Na ustach ciemnieje, ale w załamaniach nadal jest jasny kolor. Nie wygląda to ładnie. Ona również ma w sobie delikatny pyłek, który dodaje blasku. Jest prawie niewidoczny. Można dostrzec jedynie refleksy.

PERKY PEONY


Chłodny róż. Ciemnieje i łapie wtedy więcej śliwkowych tonów. Po nałożeniu nowej wartswy znów jaśnieje. Bliżej wnętrza ust potrafi tworzyć nie ładną jasną linię z utlenionej pomadki.

EXHILARATING MAGENTA


Piękny, fuksjowy kolor. Ciemny róż, bez żadnych dodatków. Niestety transferuje się na zęby.

REFRESHING PETAL


Kolor kameleon. W próbce, kolor wygląda ostro i intensywnie. Na ustach jest już delikatny. Dziewczęcy róż. Niestety nie na moje ciemne usta. Im więcej dodawałam wartsw, żeby wyrównać kolor, tym bardziej się mazała. A jak jest jej za dużo to zbiera się w załamaniach. Znów przy jednej warstwie na moich ustach były widoczne pociągnięcia pomadki. Pigment nie rozkłada się równomiernie.

BLOSSOMING PINK


Bardzo jasny róż, prawie w kolorze skóry. Mam ciemniejsze usta, więc jak dodawałam koloru, to szminka zaczynała się mazać i zbierać w załamaniach ust.

REJUVENATING NUDE



To jest bardzo jasny beż. U mnie w kolorze skóry. Mam ciemniejsze usta i ta pomadka nie leży dobrze. Jak jej nakładam więcej, żeby lepiej oddać kolor to zaczyna się mazać i zbierać w załamaniach.

PODSUMOWANIE

Są to pomadki o konsystencji masełka. Mają w sobie balsam pielęgnacyjny i faktycznie nawet gdy mamy suche skórki na ustach, ta pomadka je ładnie zmiękcza i ich nie podkreśla. Ale długotrwałego nawilżania nie zauważyłam. Tzn zmywam pomadkę i suche skórki znów wracają. Pomadka nie lepi się, ma przyjemny połysk.

Niestety pomadki nie są równe. Różnie zachowują się na ustach. Różnią się pigmentacją.

Szminki są bardzo przyjemne na ustach, nie czuć ich. Ale przez to ich trwałość jest tylko do pierwszego posiłku. Ciemne kolory barwią wargi, czyli nawet po starciu wargi są ciemniejsze niż naturalnie. Jeśli chodzi o dwa najjaśniejsze to według mnie są za jasne i nie wiem komu będzie w nich ładnie.

Nie polecam wybierać koloru tylko na podstawie samego sztyftu czy katalogu. Tu zdecydowanie polecam przed zakupem zamówić próbki u konsultantki. Poniżej zdjęcie, na którym widać jak pomadki się utleniają zaraz po użyciu.

Miałam wybrać co najmniej jedną, a nie wezmę żadnej. Nie przypadły mi do gustu. Najładniejsze kolory według mnie to Essential Mocha i Reviving Mauve. I te próbki zatrzymam. Reszta powędruje do kogoś innego.

czwartek, 10 lutego 2022

Bielenda Eco sorbet malinowy krem do twarzy

Widziałam gdzieś u kogoś na blogspocie recenzję malinowego kremu do twarzy. No i oczywiście nie mogę teraz znaleźć. Ale podobno zapach nieziemski. Więc jak byłam w drogerii i był wystawiony cały pojemnik próbek, to spytałam się czy mogę wziąć dziesięć. Ekspedientka powiedziała, że oczywiście, bo mało kto bierze próbki. Tu nastąpił lekki szok i próbki powędrowały do kieszeni kurtki.

Miałam zamiar zużyć wszystkie i kupić coś z tej serii. Teraz wiem, że nie będzie to na pewno krem do twarzy. 


Kolorystyka opakowania najlepsza, bo różowa. Zapach naprawdę obłędny - jogurt malinowy. Pycha. Krem jest delikatnie różowy i ma lekką konsystencję. Szybko się wchłania oraz zostawia taką delikatną warstwę. Nawet nie film, bo się nic nie świeci. I tu kończą się plusy.


Za słabo nawilża moją skórę, totalnie nic nie robi i chyba zapycha mnie na brodzie. Nie ma faktora, więc nie nadaje się na dzień.


Dlatego po dwóch próbkach rezygnuję z dalszego testowania. Próbeczki przekażę dalej. Jeśli ktoś chętny, to proszę o informację w komentarzu.

Przejrzałam na stronie Bielendy, że w ofercie są jeszcze maseczki w saszetkach i serum. Nie mam do nich przekonania. Płynów micelarnych nie używam. Ale są pianki micelarne w różnych zapachach (równie apetycznych) i tonik w mgiełce. To na pewno kupię, właśnie ze względu na zapachy. Bo zapach jest po prostu obłędny!

środa, 9 lutego 2022

Oriflame Oczyszczająca maseczka z łopianem Love Nature

 Otrzymałam tą maseczkę jako prezent do zamówienia od swojej konsultantki. Ucieszyłam się i jak to ja, rzuciłam do pudełka z resztą maseczek.

Przyszedł jednak moment , w którym postanowiłam, że dziś będzie maseczka z glinką. I pomimo wielu ciekawych opcji, fioletowy kwiat z opakowania od razu mnie zauroczył. Nawet nie szukałam dalej.

Łatwo się ją otwiera tzn dobrze się oddziera . A w środku jasnoróżowa, gęsta masa o delikatnym kwiatowym zapachu. W opakowaniu jest 10 ml i jest to idealna ilość na raz. Nawet mnie to zaskoczyło, bo myślałam, że będzie na dwa razy. Ale szczerze ucieszyłam się, że po użyciu wyrzucam opakowanie bez kombinowania jak przechować resztkę, żeby nie zeschła się.

Maseczka bardzo dobrze się zmywa. Wystarczy gąbka i ciepła woda. Bez żadnego tarcia i domywania.

Po użyciu skóra jest matowa i czuć że jest świetnie oczyszczona. Jednocześnie nie czułam, żeby skóra została przesuszona. Na pewno też ładnie się "napięła".

Nie było żadnego dyskomfortu ani podrażnień.

Jestem nią zachwycona. Będę ją kupować regularnie, jak tylko będzie w promocji w katalogu. Polecam!

A na koniec reklama koleżanki. Jeśli jesteście zainteresowane kosmetykami Oriflame to polecam moją konsultantkę. W linku poniżej namiar:

https://pl.oriflame.com/products/digital-catalogue-current?PageNumber=1&store=karolinasad

W Oriflame konsultantki mają możliwość wystąpienia o limit kredytowy. Wtedy zamawiacie kosmetyki i otrzymujecie fakturę z odroczonym terminem płatności. Kiedyś jak byłam konsultantką wiele razy z tego korzystałam. Fajna opcja

wtorek, 8 lutego 2022

Lancome Absolue L'extrait Ultimate Essence

Dzisiaj będzie na bogato, czyli serum z Lancome z komórkami macierzystymi z róży Lancome. Wygląda luksusowo, ma bogaty skład i jeszcze wyższą cenę.

Kosmetyk trafił w moje łapki jako prezent. Na razie jeszcze mnie nie stać na zakup takich drogich cacek. Gdybym nie musiała się liczyć z pieniędzmi, na pewno by mnie zainteresowało ze względu właśnie na różę, którą kocham.

Jak odpakowywalam to serum to czułam prawdziwą ekscytację. W rękach miałam odrobinę luksusu. A w środku piękna szklana buteleczka i pipeta na klik.

Serum jest płynne, przezroczyste i pachnie delikatnie niczym perfumy. Moja wersja nie zawierała polskiej wersji językowej, ale na szczęście są internetowe translatory.

W dołączonej książeczce była instrukcja nakładania, czyli jak rozprowadzić i wmasować esencję w skórę twarzy. Pierwszy raz poświęcałam tak dużo czasu na pielęgnację.

Załączona pipeta jest bardzo praktyczna, jednak wolałabym, żeby nabierała więcej produktu. Sam kosmetyk żeby się wchłonąć potrzebował paru minut. Pomimo lekkiej oleistości, po wchłonięciu zostawiał matową skórę.

Już po paru dniach stosowania zauważyłam poprawę stanu cery. Zmniejszyły się pory, a skóra stała się gładsza i miła w dotyku. Moje czerwone plamy na policzkach zdecydowanie zbladły. Zauważyłam też rozświetlenie i wyrównanie kolorytu. Więc efekt mocno pozytywny.

Niestety po 3-4 tygodniach stosowania okazało się, że mojej skórze brakuje nawilżenia. Pomimo wielu pozytywnych aspektów, docelowo serum za słabo mnie nawilżało. A nie odczułam tego, ponieważ esencja jest delikatnie tłusta przy nakładaniu.

Wtedy też zaczęło pojawiać się delikatne szczypanie po nałożeniu. Potem niestety doszło lekkie podrażnienie u mnie objawiające się czerwonymi plamkami na twarzy. I tak po trochę ponad miesiącu zaprzestałam stosować ten kosmetyk systematycznie. Potem próbowałam stosować serum okazyjnie, ale niestety moja skóra już go nie lubi. Ale to nie dlatego, że serum uczula. Moja skóra nie lubi wyciągów i ekstraktów z roślin. I między innymi na liście najbardziej szkodzących mi roślinek jest moja ukochana róża. Wiedziałam od samego początku, że moja przygoda z tym produktem może się tak zakończyć.

Jednak efekty, które uzyskałam są na tyle fajne, że mogę wam to serum polecić. Jest ono aktualnie na wyprzedażach, więc można je kupić dużo taniej niż kosztowało pierwotnie. Ale tylko wtedy, gdy wydatek rzędu 500zł nie uszczupli naszego budżetu. W każdym innym przypadku polecam poszukać czegoś innego :)

Pudełko wyrzuciłam, bez robienia zdjęcia, więc skład przepisuję z internetu.

INCI: Water/aqua, glycerin, butylene glycol, alcohol denat, hydroxypropyl tetrahydropyrantiol, dipropylene glycol, propylene glycol, hydrolyzed linseed extract, sodium hydroxide, sodium benzoate, phenoxyethanol, adenogine, PPG-6-decyltetradeceth-30, PEG-8, limonene, xantham gum, linalool, propanediol, capryloyl salicid acid, caprylyl glycol, rose extract, disodium EDTA, methyl gluceth-20, citronellol, coumarin, parfum.