czwartek, 27 stycznia 2022

Kremy BB i CC

Podoba mi się idea kremu koloryzującego. Wszechstronność. Mamy i krem i delikatny kolor. Nienawidzę ich kupować, bo najbardziej zawodzą. Najczęściej jest to kwestia koloru - są za ciemne.

Miałam krem BB z Garniera - za ciemny i nie leżał ładnie na mojej buzi. Potem kupiłam kremy BB z Avonu. Tu też porażka. Jasne kolory są za ciemne. Nie było sensu nawet testować, tylko od razu oddałam koleżance. Ona mieszała go z za jasnym podkładem i powiedziała, że w tej wersji jej odpowiada. Potem w łapki wpadły mi dwie próbki - krem CC z Pharmaceris i krem BB z Vianek. Tak jak pierwszy znów za ciemny, tak Vianek okazał się być świetny. Odcień BB1 to mój odcień. Ale szczerze nigdzie na razie nie spotkałam w drogerii. Jakoś specjalnie też nie szukam. Po prostu musi mi wpaść w oko.


W zeszłym roku w naprawdę okazyjnych cenach kupiłam krem BB C'est Magic z L'Oreal oraz krem BB Aquasource z Biotherm. Jeden z nich pokochałam.


Krem BB C'est Magic z L'Oreal
On jest dziwny. Z tubki wylatuje biały z takimi mikro kuleczkami. Jak go się rozciera czuć jest pod palcami jako taki drobny grysik. To pigment, który się rozpuszcza. I tak jak kolor mi odpowiada, bo light jest faktycznie jasny i nie ciemnieje, tak efekt już nie bardzo.


Jest suchy i matowy na skórze. Nie wygląda to naturalnie, a ja lubię jednak taki lekki glow na twarzy. Do tego podkreśla skórki i meszek. W miejscach gdzie mam skórę w gorszym stanie, nie stapia się ładnie.


Nie polubiłam się z C'est Magic, ale trzeba mu przyznać, że ładnie trzyma się na skórze.


Biotherm krem BB Aquasource
Ten pokochałam i zużywałam namiętnie do października. W październiku skórę potraktowałam kwasem, rozjaśniała i kolor przestał mi odpowiadać. Mam fair to medium i do opalonej buzi był idealny. Teraz wygląda niestety śmiesznie.


Dobrze się rozprowadza i wtapia. Ładnie ujednolica. Dawał zdrowy efekt, takiej satyny. Dobrze nawilża, nie wysusza, nie obciąża. Według mnie idealny.


Chciałabym kupić jaśniejszy odcień z Biotherm, ale okazało się że nie ma. Ten który mam jest tym jaśniejszym. Szkoda. Muszę szukać czegoś nowego.

Polecacie jakiś krem BB/CC w naprawdę jasnym odcieniu?


wtorek, 25 stycznia 2022

Ziaja maska płatki róży

 Z marką Ziaja mam problem. Niby nasza, rodzima, ale jakoś wydaje mi się, że te kosmetyki nie są dla mnie. Na razie polubiłam tylko jeden ich produkt. Reszta zdecydowanie mi nie służy. Lub nie odpowiada mi zapach.

Skusiłam się na tą maskę przy okazji robienia zamówienia w aptece. Płatki róży, czyli powinna pięknie pachnieć. Do tego kwas hialuronowy, czyli coś tam powinna robić.

Otwieram, a zapach nie powala. Raczej delikatna, kremowa róża. Szkoda. Kolor biały, leciutko wpadający w róż. Konsystencja tlusta i ciężka. Nakłada się dobrze, ale pod pałacami czuć oleistość tego produktu. Niczym wazelina, tylko kremowa.

Pomimo nałożenia grubej warstwy na twarz, szyję i dekolt, zostało mi jeszcze trochę produktu, więc trafił na dłonie. Nie lubię gdy w saszetce jest więcej niż na raz. Zazwyczaj kładę gdzieś na wierzchu tą napoczętą maseczkę i mi przeszkadza. A jak schowam to zapominam. Po nałożeniu delikatnie mnie szczypała przy nosie, ale to wynika z obtarcia skóry. Miałam katar. Choć nie dobrze, że podrażnia uszkodzoną skórę. Szybko się wchłania, co mnie zaskoczyło. Jednak zostawia mocno błyszczący film na skórze. Mam nadzieję, że łatwo to zauważycie na zdjęciu poniżej.

Podsumowując: skóra jest nawilżona i bardziej "pulchna". Niesamowicie tłusta i cały czas czuję, że coś mam na twarzy. Dlatego resztę ściągnęłam chusteczką higieniczną. Pomimo to, nadal się błyszczę i czuję coś na twarzy. Nie odczuwam ukojenia. Tak jak by czegoś brakowało mojej skórze. Po paru godzinach znika też uczucie nawilżenia.

Następnego dnia nie odczuwam suszy na buzi, ale nie odczuwam większego komfortu niż po nałożeniu treściwego kremu na noc.

Z pozytywnych aspektów, to na dłonie bardzo dobra działa. Ich kondycja znacznie się poprawiła, a ta tłusta warstwa świetnie chroni ich skórę.

Kupiłabym tą maseczkę Ziaji w tubce jako krem do rąk. Na pewno nie jako maseczkę do twarzy. Jako maseczka do twarzy uważam ją za zbędną.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Elseve, maska do włosów Magiczna Moc Glinki

 Każda z nas już chyba czytała, że o skórę głowy również należy dbać. Stąd wzięły się pomysły na peelingi, maseczki czy olejowanie.

Próbowałam peelingów - straszny syf do sprzątania potem. A i wypłukanie włosów to też nie lada wyzwanie.

Próbowałam nałożyć naturalną maseczkę z glinką, ale taką do twarzy. Nie wyszło dobrze. Włosy były szorstkie i sztywne.

Olejowanie nie służy moim włosom. Szybko chłoną olej i nie mogę ich domyć. Zostają mi takie tłuste strąki. Nawet przez dwa mycia. Obciążone i śliskie. Fuj.

A włosy przetłuszczają mi się na potęgę. Rano umyję to wieczorem zaczynają robić się nieświeże. Kolejnego dnia rano po przeczesaniu ich szczotką, ta część przy głowie już przylizana i przetłuszcza. Próbowałam wszystkiego. Taki ich urok.

Gdy wpadła mi ta maska z Elseve, potraktowałam ją jako totalny wynalazek - ciekawostkę. U mnie na zdjęciu maski z dwóch różnych roczników i przeznaczone na dwa różne rynki. Dlatego są inne.

Już jestem za stara żeby wierzyć w cuda, więc opis producenta wsadziłam między bajki. Ale jednak glina pięknie ściąga nadmiar sebum z twarzy, więc pomyślałam, że mogę tą maskę z glinką, potraktować jako środek doraźny.

Gdy z moimi włosami jest naprawdę źle, to znaczy są mocno przetłuszczone, to zanim zacznę je myć, szybko nakładam paluchami maskę na suche włosy. Głównie przy granicy. Około 5cm. Dookoła głowy. Nie robię tego jakoś bardzo dokładnie. Po około 5 minutach spłukuję włosy ciepła wodą, a potem dopiero szampon.


Po wysuszeniu, włosy przy nasadzie są sypkie, puszyste, miękkie. Świetnie oczyszczone z nadmiaru sebum. Jak je zwiążę w kucyk to nie robią mi się przedziałki. Takie włosy chciałabym mieć codziennie. Wieczorem też całkiem dobrze się trzymają. Oczywiście rano są znów przetłuszczone, ale mimo wszystko są lepsze niż standardowo w moim przypadku.

Nie stosowałam maski regularnie jak zaleca producent, bo brak mi dyscypliny w tym temacie. Więc czy przy na dłuższą metę sprawiła by, że rzadziej myła bym włosy. Wątpię.

Maska zamknięta w dużym zielono-niebieskim pudełku. Sama jest w kolorze miętowo-błękitnym. Zapach kosmetyczno-glinkowy. Nie pozostaje na włosach po spłukaniu.

Pudło starcza mi na kilka aplikacji. Nie więcej niż dziesięć. Wszystko zależy od tego jak dokładne jesteśmy w aplikacji. Ja nie jestem, ale gdybym była to pewnie coś koło pięciu.

Zużyłam już pierwsze opakowanie, jestem w trakcie drugiego i w zapasie leży trzecie. Jest to produkt powoli wycofywany. Czy będzie coś w zastępstwie? Mam nadzieję. Na pewno spróbuję szamponu z tej serii, bo przeglądałam oferty drogerii i jest on nadal dostępny w regularnej sprzedaży. Jeśli będziecie miały okazję kupić na wyprzedaży, to polecam serdecznie



niedziela, 23 stycznia 2022

Avon Senses żel pod prysznic Mango Bay

Lubię i regularnie kupuję kosmetyki Avon. Kupuję dużo z różnych kategorii i serii. Mam kilka swoich perełek, ale jest też kilka bubli.

Żele z serii Senses kupowałam od zawsze. Nie wszystkie zapachy mi się podobają, więc kupuję tylko wybrane. Głównie owocowe. No i tak trafił do mnie Mango Bay.

Zacznijmy od butelki - to jest totalna porażka. Zamknięcie albo otwieram zębami albo łamię na nim paznokcie. U mnie zawsze otwarta stoi pod prysznicem. Wkurzam się gdy ktoś ją zamknie i muszę ją otworzyć mokrymi palcami. Ze dwadzieścia lat temu Avon miał żele w butelkach z końcówką w kształcie haczyka i zawieszało się je pod prysznicem. Jak ja żałuję, że odeszli od tych butelek...

Zapach to miało być mango z ananasem. Zamiast tego jest jakieś okropne chemiczne coś. Naprawdę wstrętny. Nie wiem kiedy ostatnio nie byłam w stanie zużyć kosmetyku ze względu na nieprzyjemny zapach. Na szczęście mojemu mężowi i synowi nie przeszkadza ten zapach i oni wykańczają tego śmierdziuszka.

Ma ładny pomarańczowy kolor i przyzwoicie się pieni. Konsystencja też jest dobra. Lejąca ale nie wodnista.

Zdecydowanie odradzam ten konkretny zapach. 

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Garnier Botanical Cleanser czyli miodowy tonik przywracający komfort

Witam w nowym roku!

Mam AZS i od dziecka unikałam kosmetyków z alkoholem. Szczególną uwagę zwracałam na skład toników, bo dawno, dawno temu jeden zrobił mi krzywdę. Ale rok, może dwa lata temu spróbowałam ponownie. I okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Zmieniłam się ja i zmieniła się moja cera przez te wszystkie lata.

Najpierw używałam toników bez alkoholu. Ale co znalazłam ulubieńca to znikał. Nie miałam szczęścia. Potem stały się modne naturalne składy. Ale tu było dużo gorzej. Im więcej naturalnych wyciągów tym bardziej mnie uczulały. W moim przypadku hydrolaty odpadają.

Potem nastała moda na płyny micelarne, ale one dobrze oczyszczają a nie likwidują efektu ściągnięcia skóry. Wolę toniki, one naprawdę dają ulgę mojej skórze po myciu.


Kupiłam ten tonik, bo skusił mnie ten miodek. Miód to w końcu samo zdrowie, a poza tym miody kwiatowe pięknie pachną.

Płyn jest przezroczysty i wstrząśnięty się pieni. Ma delikatny słodko-cytrusowy zapach. Trochę chemiczny, ale przyjemny, typowo kosmetyczny.


Pomimo alkoholu w składzie nie szczypie. Nie wysusza mi skóry ani przy jednorazowym użyciu ani gdy używam go codziennie. Nie widzę też negatywnych skutków stosowania gdy nie zastosuję kremu do twarzy. Nie zostawia lepkiej warstwy i cudownie rozluźnia skórę.

Jestem bardzo zadowolona z tego toniku i na pewno do niego powrócę. Byłam od początku z niego zadowolona. Jak już wyrobiłam sobie o nim opinię, to przeszukałem internet. I oceniany jest naprawdę różnie. Mocno skrajnie.

Ja zużywam go do końca, bo już nie wiele mi go zostało i trafia do moich ulubieńców.