Pierwszy raz zetknęłam się z tą maseczką, gdy była dołączona do jakiejś gazety. Zwróciłam na nią uwagę, bo pięknie błyszczy - dosłownie miliony złotych błysków. A że to Orietana, to stwierdziłam, że warto zaryzykować.
Przed użyciem sprawdziłam opinie i cenę. No i trochę droga jak na maseczkę w saszetce. Ale to jest bardzo mylące. Już po użyciu zreflektowałam się, że jest ona na co najmniej kilka użyć. A potem z tyłu zobaczyłam, że w tej niepozornej saszetce jest 30ml.
Opakowanie jest mega praktyczne. Płaskie - nie zajmuje miejsca. Z nakrętką, czyli wielokrotnego użytku. Z okienkiem - widać ile zostało. Za wygląd samego kosmetyku jest 5/5. Konsystencja jest taka jakby żelowa. Jest bardzo lekka na twarzy. Dopiero jak trochę podeschnie to jest lekkie uczucie ściągnięcia na twarzy. Ale przy zmywaniu od razu ono znika. A schodzi z buzi lekko. Nic nie barwi, choć z tym zielonym kolorem na twarzy wyglądam jak kosmitka.
Działa podobnie jak maseczki z glinką. Przy nakładaniu jest gęsta i aksamitna w dotyku. Z czasem na buzi podsycha, ale równomiernie. Przy zmywaniu, po kontakcie z wodą, wraca po pierwotnej konsystencji. Lekko się maże, ale schodzi bez problemu.
Działanie? Według mnie bardzo nieinwazyjne oczyszcza skórę, jednak robi to naprawdę dobrze. Skóra po jej użyciu jest matowa, ale nie skrzypiąca. Nie ma uczucia ściągnięcia, choć nie nazwałbym tej maseczki nawilżająca. Po zmyciu na skórę wystarczy nałożyć lekki krem nawilżający.
Im częściej jej używałam, tym bardziej ją lubiłam. Jest to dobra i ciekawa maseczka.
W różnych e-drogeriach pojawia się w przecenach. Zaopatrzę się w kolejną zieloną, a jak cena będzie dobra to i w pozostałe wersje, czyli złota aralia i różowa wiśnia. Zobaczymy, czy będą tak fajne jak zielona hotunia.
Jestem w posiadaniu Hotunii, wiśni i Glow (czyli ta której użyłaś, ta czerwona i zółta). Kuoione w jakichś gazetach. Mam zamiar kiedyś ich użyć. Odważyć się - bo do tej pory stosuję jedynie Clinique tej maski z glinką do codziennej pielęgnacji i tej nawilżającej na noc. Też z Clinique - o których swego czasu opowiem na blogu. Dlaczego odważyć: bo się zastanawiam czy mi nie zrobią kuku na moje wrażliwej twarzy :D
OdpowiedzUsuńDo Clinique jeszcze nie doszłam. Cena mnie troszkę odstrasza 🤯
Usuńkurcze muszę się znów wziąć za maseczki bo ostatnio kiepsko u mnie z regularnością w ich stosowaniu
OdpowiedzUsuńPrawdziwą mistrzynią maseczek jest Bogusia z bogusiabloguje.blogspot.com
Usuńznam ową koleżankę czytam jej blogaska :)
Usuńdawno nie robiłam żadnej maseczki i tej też nie znam ;)
OdpowiedzUsuńTeż się chętnie pobawię w zielonego błyszczącego kosmitę! :D
OdpowiedzUsuńmam czerwoną maseczkę z serii glow i jest super - tą też bym chętnie wypróbowała
OdpowiedzUsuńSkoro Ci się sprawdziła, a nie jest to maska bardzo droga, to czemu nie? Jak ją gdzieś spotkam, to kupię i wypróbuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ważne, że dobrze oczyszcza. Nie miałam jeszcze tego produktu :)
OdpowiedzUsuńOh very nice color
OdpowiedzUsuńfajny kolor ma.
OdpowiedzUsuńFajnie, że nie okazała się złym produktem, mnie jakoś nie pokusiła wtedy w gazecie sama nie wiem dlaczego ;)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś po użyciu pewnej maseczki dostałam dziwnej reakcji uczuleniowej i od tamtej pory wolę nie ryzykować.
OdpowiedzUsuńMoże się kiedyś skuszę na tę maskę :)
OdpowiedzUsuńThanks for sharing, I haven't tried that brand yet.
OdpowiedzUsuńHave a nice week!
Ciekawy produkt, może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń---------------------------------------
https://odcienie-koloru.blogspot.com/