czwartek, 24 marca 2022

Body Club Aromatherphy peeling cukrowy Dream Cuba

 Kocham dobrze zdzierające peelingi do ciała. Jestem wierna peelingom kawowym. Uważam je za najlepsze, miałam kilka z różnych marek, ale nie mam jakiegoś wyjątkowego ulubieńca.

Kobieta zmienną jest, więc raz na jakiś czas kupuję jakiś peeling cukrowy. Takie słodkie zdrady. Od lat kupuję peelingi Farmony, bo te ich owocowe wersje, aż same proszą, żeby zabrać je do domku.


Ale wiecie jak to jest. Byłam w markecie i jak zawsze wszystko musiałam obejrzeć. No i na standzie były kosmetyki z Body Club. Zacznijmy od tego, że mają cudownie kolorowe opakowania. Plus wielki napis Aromatherphy. Delikatnie odkręciłam wieczko, żeby sprawdzić, czy jest zabezpieczenie. Było, ale najbardziej moją uwagę przykuł zapach - egzotyczne słodkie kwiaty i owoce. Od razu pokochałam. Nie ważne, że miałam inne. Zapragnęłam ten zabrać do domu. I pomimo, że obowiązuje kolejka zużywania, to postanowiłam, że jednak teraz będzie ten.

Szłam po prysznic pełna radości. Ale minęła ona bardzo szybko, gdy zdjęłam folię zabezpieczającą. OMG! Co za natarczywy i przesadzony zapach! Uwierzcie, że jak odkręcam teraz wieczko, to ten peeling działa lepiej niż nie jeden odświeżacz. Dosłownie całą łazienka nim pachnie a ma 7 metrów kwadratowych. Niestety zapach nie zelżał z czasem. Słodycz owoców została zaduszona zapachem kwiatów egzotycznych. Ale nie w stylu słodkiego monoi a typowego odświeżacza do łazienek. Koszmar!

Peeling ma typową strukturę peelingów cukrowych. Żółty kolor, grudkowaty i oleisty (jak dużo jest olejków można zobaczyć na zdjęciu otwartego słoiczka).

Działanie jest ok. Przez pierwszą chwilę mocno drapie, a potem zaczyna się rozpuszczać i już tylko masuje. Nie klei się do skóry, bardzo dużo drobinek odpada. Dosłownie całą podłogę mam w cukrze. Oleje zawarte w peelingu mocno natłuszczają skórę. Nie każdemu to będzie odpowiadać, tym bardziej że zostaje na niej również zapach tego kosmetyku. I pomimo że osobiście lubię takie tłuste wartswy, to zmywam skórę żelem do mycia, żeby pozbyć się zapachu tego peelingu. Wydajność ma dobrą. Zmuszam się, żeby go wykończyć, ale nadal jest.

Mogę z całą stanowczością powiedzieć, że ten peeling wyleczył mnie z zainteresowania całą marką Body Club. Boję się, że inne kosmetyki też będą miały tak drażniąco intensywne zapachy. A może tylko seria Aromatherphy? Nie chcę sprawdzać.

6 komentarzy :

  1. To niezłe zaskoczenie z zapachem ;) Aż jestem go ciekawa :D Ja z tej marki miałam balsam do ust i był słaby ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utwierdziłaś mnie tylko w stwierdzeniu, żeby omijać tą markę

      Usuń
  2. nie znałam akurat tej marki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze słyszę o tej marce. To jak to taki śmierdziel jak typowy odświeżacz, to ja dziękuję, postoje...

    OdpowiedzUsuń
  4. A, dla synka kolekcja "owadzia" byłaby "w punkt" tylko, że okazy są raczej martwe a widzę, że syn preferuje żywe. Węże powiadasz. Czekaj, jeszcze są jaszczurki i inne kameleony... 😃 Ja bym pająków ani węży w domu nie trzymała. No, chyba że te pająki z kolekcji. Zatopione w żywicy epoksydowej...🤪

    OdpowiedzUsuń