piątek, 3 grudnia 2021

L`Oreal Paris, Hyaluron Specialist Tissue Mask (Nawilżająco-wypełniająca maska w płachcie)

Lubię kosmetyki marki L'Oreal. Są gorsze i lepsze, ale też jest mnóstwo perełek. I dlatego często nabywam je w ciemno. Nie boję się, bo jeszcze nie trafiłam na jakiegoś koszmarnego bubla. I mam nadzieję, że tak pozostanie.

Oczywiście z serii Hyaluron Specialist nabyłam krem do twarzy, krem pod oczy, maseczkę w płachcie, tonik i chyba żel do twarzy. Nie jestem pewna, bo mam chwilowy bałagan w "szafach", a nie trafiło to tam na raz.

Nie kupuję maseczek w płachcie bo są nieekologiczne! Ta była w zestawie, więc jak już mam to przetestowałam.


Kolorytyka serii klasyczna i kojarząca się z luksusem - połączenie fioletu ze złotem. Po otworzeniu foliowej saszetki, w środku bardzo mocno nasączona i złożona płachta. Rozwinęłam i okazało się że składa się z dwóch warstw. Szybkie czytanie instrukcji z opakowania i już wiem, że z tekstu nic konkretnego się nie dowiem. Na szczęście są obrazki, z których wynika, że biała część idzie bezpośrednio na twarz, a niebieska ma być na zewnątrz.

Wyglądam jak Jim Carey w "Masce". Smokin'

Rozłączenenie tych warstw maski od siebie nie jest łatwe. U mnie to spowodowało przesunięcie tej białej cienkiej warstwy w dół i zwinięcie materiału na czole. A może brak mi wprawy, bo unikam tego typu produktów. Ciężko powiedzieć jednoznacznie.


Ta niebieska część jest mocno nasączona produktem, więc dosłownie przetarłam nią szyję i dekolt. Zostało jeszcze na ręce. I jak ta szmatka zaczynała się robić sucha, to wytarłam nią resztki kosmetyku z foliowej saszetki. Nie lubię marnować. Niebieska szmatka znów była wilgotna więc natarłam kosmetykiem stopy i założyłam bawełniane skarpetki. Aż tak dużo jest tego kosmetyku w saszetce, że starczyło grubą warstwą na szyję i dekolt oraz dłonie i stopy!

Jak widzicie na zdjęciach maseczka niezbyt dobrze dopasowuje się do twarzy. W niektórych miejscach nie przylega a w innych jest jej za dużo i pozaginałam ją trochę.

Po 15 minutach zdjęłam biały płat materiału z twarzy i wmasowałam w skórę twarzy to co się nie wchłonęło. 

Efekty? Zdecydowanie są! Skóra jest faktycznie jędrniejsza, gładsza i nawilżona. A na skórze jest film i się delikatnie lepi. Z czasem nie jest lepiej. Skóra nadal jest lepka.

To jest jedna z tych maseczek na "lazy day" w domku. Niech działa i wchłania się cały dzień. A co za tym idzie - lepi się. Żeby wyjść z domu moim zdaniem należało by zmyć pozostałości maski z twarzy i nałożyć krem.

Podsumowując: Cena jest podobna do innych tego typu maseczek. Można ją kupić za około 10zl w promocji. Sposób użycia również standardowy. Dla mojej przesuszonej skóry była ratunkiem. Mogę zdecydowanie ją polecić, ale jej nie kupię. Tak jak wspomniałam wcześniej jest nieekologiczna. Zostają nam dwa skrawki materiału, które wyrzuca się do śmieci. Poza tym samego kosmetyku jest za dużo na jeden raz. Ja zużyłam go na inne części ciała, ale większość użytkowniczek po prostu wyrzuca resztki do kosza. A z takim marnowaniem ciężko się pogodzić. A przynajmniej mi...

1 komentarz :

  1. Lubię maski w płachcie, tej jednak nie miałam okazji jeszcze testować. :)

    OdpowiedzUsuń