Jak byście zapytały mnie 15-20lat temu o fajny, dobrze nawilżający balsam do ciała, to właśnie krem oliwkowy z Avonu bym wam poleciła.
Ale minęło już sporo lat, a w kosmetyce pielęgnacyjnej dużo się zmieniło. Ja też dużo produktów w tym czasie przetestowałam. Przewinęło się przez te moje łapki dużo mazideł i mam w stosunku do nich konkretne wymagania. Albo kosmetyk im sprosta, albo nie.
Śródziemnomorski krem do ciała z Avonu kupiłam z sentymentu. Kiedyś uważałam go za najlepszy, tylko jego zapach mi nie odpowiadał.
Przeleżał w szafie swoje, bo jak to już często podkreślałam, dla mnie zapach w kosmetykach jest bardzo ważny. Energetyczny i "wesoły" zapach sprawia, że od razu przykleja mi się uśmiech na twarz z rana. Znowu te ciepłe, otulające aromaty umilają mi zasypianie.
No i doczekał się swoich pięciu minut. Ogromny plus za opakowanie. Uwielbiam takie odkręcane pudła, za to że można zużyć kosmetyku do końca. Podoba mi się, że pod nakrętką jest "folio-papierek", dzięki któremu wiadomo, że nikt nie otwierał i nie macał przed nami. Jednak mogła by trochę łatwiej się zrywać...
Kosmetyk jest koloru jasnozielonego z ciemnozielonymi kuleczkami. Z założenia powinny pękać i się rozcierać na skórze. Z doświadczenia powiem wam, że różnie z tym bywa. Zdarzało mi się, że zostawiały zielone smugi na skórze, albo nie chciały pęknąć i odpadały ze skóry 😤 Ale zdarzało się, że ładnie się rozcierały. Nie ma tu żadnej zależności. Na szczęście nie ma ich jakoś bardzo dużo, ale są wkurzające. Mogło by ich nie być w ogóle.
Zapach - rzecz gustu. Mi zdecydowanie nie odpowiada. Taki delikatnie trawiasty. Zdecydowanie z tych zielonych. Ale nie jest świeży. Brak mu cytrusowych nut. Raczej pachnie koniczyną.
Sam krem dobrze się rozprowadza i ładnie wchłania. Nie jest ciężki i nie zostawia żadnej wartswy. Lekko sunie po skórze. Na początku wydawało mi się, że dobrze nawilża skórę, ale docelowo nie wytrzymał zimowej aury. Po około 3 tygodniach używania tylko rano, wieczorem musiałam ratować skórę kolejną warstwą. Ale podejrzewam, że przy mniej wymagających skórach powinien się sprawdzić.
Wydajność standardowa. Zmęczyłam go w miesiąc używając go rano i wieczorem. Nie oszczędzałam, raczej dążyłam ku denku.
Czy kupię ponownie? Nie
Z serii Planem Spa kiedyś miałam krem i dobrze ten produkt wspominam :)
OdpowiedzUsuńJa do tej pory kupuję produkty z tej serii 😁
Usuńjestem ciekawa jak owe mazidło by mi przypadło do gustu:)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo często kupowałam masła/kremy do ciała i maseczki do twarzy z Planet Spa, ale teraz dużo się zmieniło w mojej pielęgnacji. :)
OdpowiedzUsuńJa go bardzo lubię :) Ulubione masło PS i bardzo lubię ten zapach, ulubiony z maseł tej serii, a no i jeszcze Morze Martwe kocham :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam lawendowy, ale już go nie ma. Morza Martwego jeszcze nie miałam
UsuńNie znałam tego produktu, ale ten krem chętnie bym przetestowała :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kojarzę serię ale niestety nie miałam okazji testować
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym produkcie, ale brzmi interesująco.
OdpowiedzUsuńDla mnie zapach nie jest najważniejszy. Liczy się głównie działanie kosmetyku ale wiadomo miło jest otulić się czymś co ładnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńSerię kojarzę, ale z kosmetykami Avon jestem mocno do tyłu ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam. Muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za kremami w Avonu.
OdpowiedzUsuń