Marka Bielenda wzbudza moje zaufanie. Jak to mówią: "dobre, bo polskie". Ale jak w przypadku każdej marki kosmetycznej są kosmetyki lepsze i gorsze.
Seria Camellia Oil kupiła mnie od razu wyglądem opakowań. Taką odrobiną luksusu dla każdej Polki. Zresztą kamelia kojarzyła mi się zawsze z elegancją.
Mój pierwszy kontakt z kosmetykami z tej serii to próbki kremu do twarzy. Dostałam je chyba w drogerii. Niestety dość szybko się okazało, że mnie uczulił i w początkowej fazie byłam zła na Bielendę, że wyprodukowali takiego bubla. Ale cały czas, gdy przechodziłam obok półek z tymi kosmetykami, ciągnęło mnie do nich. Naprawdę mi się podoba ich szata graficzna.
Ostatnio złapałam w mocnej przecenie rozświetlający eliksir do ciała. On jest w typowych dla Bielendy spłaszczonych opakowaniach z pompką.
Eliksir ma konsystencję klasycznego balsamu do ciała. Po wydobyciu z opakowania, okazuje się, że balsam jest nie tylko w kolorze brzoskwiniowym, ale ma też perłowy połysk. Gładko sunie i ładnie się rozprowadza na skórze. Zaraz po aplikacji czuć, że skóra została nawilżona. Szybko się wchłania i zostawia drobniutki srebrny pyłek. W świetle dziennym jest praktycznie niezauważalny, ale w sztucznym świetle mieni się jak szalony. Bardzo mi się to podoba i już zaczęłam sobie planowałać w głowie, że będę używać go w lecie.
Zapach po wydobyciu z opakowania nie jest fajny. Dla mnie pachnie jak kwiaty w wazonie, które zaczynają gnić. Jest wyczuwalny i zapach kwiatów z delikatną nutką gnijących łodyżek. Nie mogłam uwierzyć, że smaruję się takim śmierdziuszkiem, ale musiałam przetestować do końca. I tu czekała mnie niespodzianka, bo na skórze zapach staje się delikatnie kwiatowy i przyjemny, by po paru minutach całkiem zniknąć. Natomiast problem pojawił się gdzie indziej. Gdy eliksir wysycha na skórze, zaczyna niemiłosiernie się kleić. I to jest dziwne, bo niby nie zostawia na skórze wyczuwalnej wartswy, a jednak się klei. Czułam jak skóra między palcami dłoni dosłownie się zlepia. Wszędzie indziej było czuć tą lepkość na skórze. Ten efekt znika po kilku minutach, a skóra staje się przyjemnie aksamitną w dotyku. Ale to nie rekompensuje tego wcześniejszego dyskomfortu.
Użyłam eliksiru dwa razy i już wiem, że on nie jest dla mnie. Rozstajemy się w pokoju. Sam w sobie jest fajny, ale nie zniosę tego lepienia się na skórze.
Czy skuszę się jeszcze na coś z Camellia Oil? Nie, bo na dwa podejścia, dwa kosmetyki się u mnie nie sprawdziły.
Czy nadal kusi mnie seria Camellia Oil? Tak. Opakowania nadal uważam, za śliczne.
Uwielbiam takie kosmetyki <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia moich obrazów!^^
Nie lubię lepienia się na skórze, dlatego odpuszczę sobie powyższy produkt.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. Po aplikacji można albo stać nago i czekać na wchłonięcie, albo założyć ubrania i czekać aż się przylepią do skóry 🤣🤣🤣
Usuńwiesz co miałam wersję czarną tegoż smarowidła też z olejem kameliowym. I było równie mało przyjemne
OdpowiedzUsuńTaki lepki, luksusowy śmierdziuszek:p oj, troszkę chyba im nie wyszło z tym luksusem, zapach średnio, a już klejenie jest dla mnie dyskwalifikacją. Bielenda ma swoje dobre i zupełnie nieudane produkty, widać ten jest z tej drugiej półki;)
OdpowiedzUsuńNie znoszę jak kremy, balsamy czy masła lepią się na skórze. Przyznam szczerze, że chyba jeszcze nic mi się nie sprawdziło tej firmy, a już testowałam kilka kosmetyków.
OdpowiedzUsuńOj, ja odkryłam ostatnio świetny krem i napiszę o nim. Ale taki dla takich staruchów jak ja 😁
Usuńnie znoszę lepienia się balsamu!
OdpowiedzUsuńNigdy nie miała, ja uwielbiam te z Bath&Body Works :)
OdpowiedzUsuńZapach już zdecydowanie mnie zniechęcił xD
OdpowiedzUsuńOh very interesting you header
OdpowiedzUsuńAll the content of my blog has copyright please stop using that header background
OdpowiedzUsuńMój nagłówek jest bardzo stary. Możliwe, że taki sam od 2011 roku. I obstawiam, że to szablon z bloggera. I mam w planach go zmienić, bo jest mało oryginalny 😉
UsuńThat image is not a blogger template because is edited by yourself and yes that photo has copyright in case you may be wondering. You should be removed If you don´t have the license and I am sure you don´t have one. I´ve been blogger longer that 2011
UsuńNie będę robić gównoburzy o obrazek sprzed 11 lat. Tym bardziej, że nie pamiętam jak go tworzyłam. Jest tu chyba od początku istnienia mojego bloga. Zaprojektowałam i wkleiłam nowy 😁 jest to projekt, który mam nadzieję zrealizować jako akwarelę...
UsuńOpakowanie też mi się cholernie podoba ale nie szata zdobi... To klejenie się i zapach bardzo mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się klei nie znoszę tego, a taki był ładny :)
OdpowiedzUsuńI haven't tried that product yet, Thanks for sharing.
OdpowiedzUsuńHave a good week!
Troszkę spóźnione, ale Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że miło spędziłaś te Święta :)
OdpowiedzUsuńMój blog: Wildfiret